Najpierw byłą Karolina, młoda dziewoja, która pracowała jako pomoc kuchenna w restauracji. Wynurzała się z pokoju około dziewiątej rano i szła do łazienki, gdzie przez godzinę robiłą sobie makijaż moimi przyborami, cieniami i moją maskarą. Wszystko zostawiała odkręcone.Starannie się ubierałą w mini i wychodziłą do pracy. Tłumaczyłą, że w oko wpadł jej kucharz. Wracała około czwartej i kłądłą się spac z brudnymi talerzami w łózku, wrzeszczała, że wołam koty i nie pozwalam jej spać. Wychodziłą tylko po to, by palić papierosy w moim pokoju. Prawie się nie odzywała. Wkrótce sie rozstalyśmy.
Potem - przez 2 lata - był Kuba, student filozofii. Zył w swoim pokoju z opakowaniami po pizzy i junk food, ktore zamawiał przez internet. Trzymał też brudne talerze, opakowania po gigant pizzy sięgały sufitu. W sierpniu wlazł do mieszkania szczur. Wielki. Kuba prawie w ogóle się nie odzywal. Mowił tylko tak lub nie. Co gorsza całe noce miał biegunkę i chodził co pół godziny do łązienki a ja nie mogłam spać do rana.Kiedy mu napisałam kartkę, żeby poszedł do apteki lub do lekarza, bo całą noic chodzi do łazienki oznajmil, że był...tylko raz. Poza tym jego fotel od komputera strasznie trzeszczał. A miał w zwyczaju chodzić spać o piątej rano. Nie wiem jak ja z nim wytrzymaąm. Wkrótce biorę nowego lokatora, bo w sumie lubię z kimś mieszkać, ale chyba wybiorę geja. Wszystkich, których znam wyjątkowo lubię.
pisarkazkrakowa
czwartek, 14 stycznia 2016
Rozmowy na Facebook’u bywają niezwykle inspirujące . Na przykład taka:
G: Kasia, bede jutro ok?
Katarzyna Nowak: tylko powiedz o której bo do 14 na Miodowej siedzi facet a chcę tam mieszkanie obejrzeć. oglądałam dziś Rzeź i Dziennik zakrapiany rumem…nihilistyczny dzień, pada deszcz, kurde
G: wczesnym wieczorem. idę na obiad do koleżanki, potem wpadnę. tak wczesnym wieczorem
Katarzyna Nowak: wiem ze wczesnym wieczorem,
G: Kasia, bede jutro ok?
Katarzyna Nowak: tylko powiedz o której bo do 14 na Miodowej siedzi facet a chcę tam mieszkanie obejrzeć. oglądałam dziś Rzeź i Dziennik zakrapiany rumem…nihilistyczny dzień, pada deszcz, kurde
G: wczesnym wieczorem. idę na obiad do koleżanki, potem wpadnę. tak wczesnym wieczorem
Katarzyna Nowak: wiem ze wczesnym wieczorem,
już wiem że wczesnym wieczorem;-)Katarzyna Nowak : to bądź wczesnym wieczorem
G: to będę wczesnym wieczorem:) wieczór z polańskim robimy?
Katarzyna Nowak: możemy zrobić wieczór z Polańskim wczesnym wieczorem
Katarzyna Nowak: uśmiejesz się wczesnym wieczorem
G: ok, zatem: wczesny wieczór w czasie którego robimy wieczór z polańskim, ok?
G: uśmiać się lubię zawsze, jak wiesz. także wczesnym wieczorem
Katarzyna Nowak: wiem. ale wczesnym wieczorem jest to śmiech szczególny . zatem do śmiejącego się wczesnego wieczoru
G: zatem do śmiejącego się jutrzejszego wczesnego wieczoru:)
G: jutro wieczorem się uśmiejemy. wczesnym wieczorem:)
Katarzyna Nowak: już za kilkanaście godzin wczesnym wieczorem na Kazku
G: jeszcze tylko jedno. a kiedy skończymy??
Katarzyna Nowak: wczesnym…
G: ok. wczesnym kiedy nam się zechce, co?
Katarzyna Nowak: tak
G: coś tak wcześnie z tym tak wyskoczyła?
Katarzyna Nowak: ale czipsy kup bo ja mam tylko produkty dukana nawet wczesnym wieczorem. cukru troszkę weź…
G: plecak wezmę przed wyjściem, czyli wcześniej:)
Katarzyna Nowak: wcześnie? no może i wcześnie wyskoczyłam.
Katarzyna Nowak: no to z plecakiem rusz w drogę jutro wczesnym wieczorem…
Katarzyna Nowak: możemy zrobić wieczór z Polańskim wczesnym wieczorem
Katarzyna Nowak: uśmiejesz się wczesnym wieczorem
G: ok, zatem: wczesny wieczór w czasie którego robimy wieczór z polańskim, ok?
G: uśmiać się lubię zawsze, jak wiesz. także wczesnym wieczorem
Katarzyna Nowak: wiem. ale wczesnym wieczorem jest to śmiech szczególny . zatem do śmiejącego się wczesnego wieczoru
G: zatem do śmiejącego się jutrzejszego wczesnego wieczoru:)
G: jutro wieczorem się uśmiejemy. wczesnym wieczorem:)
Katarzyna Nowak: już za kilkanaście godzin wczesnym wieczorem na Kazku
G: jeszcze tylko jedno. a kiedy skończymy??
Katarzyna Nowak: wczesnym…
G: ok. wczesnym kiedy nam się zechce, co?
Katarzyna Nowak: tak
G: coś tak wcześnie z tym tak wyskoczyła?
Katarzyna Nowak: ale czipsy kup bo ja mam tylko produkty dukana nawet wczesnym wieczorem. cukru troszkę weź…
G: plecak wezmę przed wyjściem, czyli wcześniej:)
Katarzyna Nowak: wcześnie? no może i wcześnie wyskoczyłam.
Katarzyna Nowak: no to z plecakiem rusz w drogę jutro wczesnym wieczorem…
I KOLEJNA :
Oto, co przydarzyło się mojej koleżance:
” właśnie wróciłam z jednego urzędu. odwaliłam numer taki, że jeszcze mi się chce śmiać. najpierw rozsiadłam się na przeciw urzędniczki i krzesło się rozwaliło, wywaliłam się jak ta lala, potłukłam sobie plecy o kant biurka i rozłożyłam się jak długa na podłodze. pani urzędniczka to była uczuciowa i współczująca kobieta, wyleciała zza biurka z krzykiem: „ja pierdolę! ja pierdolę! nic się pani nie stało?” pozbierałam się i załatwiłam co miałam załatwić, po czym wyszłam. za chwilę wracam, bo zapomniałam torebki. „Gdzie moja torebka? zostawiłam ją tu? o matko, nie ma jej, a ja tam miałam wszystkie dokumenty, gdzie moja torebka?!” – krzyczę przerażona. a pani urzędniczka: „A co pani ma na ramieniu?” patrzę a tu torebkę mam pod pachą jakby nigdy nic….”
T : Podoba mi się to „Ja pierdolę” urzędniczki. A niby to nieludzkie stworzenia są…
Co do incydentu z torebką… Kiedyś wysiadłem z żoną z pociągu. Pociąg
ruszył, po czym żona spojrzała na mnie strwożona i rzuciła: „Jezu,
torebkę zostawiłam!”. Odwróciła się błyskawicznie do ruszającego pociągu
i do widocznego w otwartych drzwiach konduktora zawołała: „Może pan
zatrzymać?! Torebkę zostawiłam!…” Pociąg stanął, po czym moja żona
spojrzała po sobie i z uśmiechem Bridget Jones rzekła: „A nie – mam,
mam!”. Gdybyście widzieli minę konduktora… Zresztą moja nie była jakoś
dużo inna. Czmychałem stamtąd zajęczo. 
” właśnie wróciłam z jednego urzędu. odwaliłam numer taki, że jeszcze mi się chce śmiać. najpierw rozsiadłam się na przeciw urzędniczki i krzesło się rozwaliło, wywaliłam się jak ta lala, potłukłam sobie plecy o kant biurka i rozłożyłam się jak długa na podłodze. pani urzędniczka to była uczuciowa i współczująca kobieta, wyleciała zza biurka z krzykiem: „ja pierdolę! ja pierdolę! nic się pani nie stało?” pozbierałam się i załatwiłam co miałam załatwić, po czym wyszłam. za chwilę wracam, bo zapomniałam torebki. „Gdzie moja torebka? zostawiłam ją tu? o matko, nie ma jej, a ja tam miałam wszystkie dokumenty, gdzie moja torebka?!” – krzyczę przerażona. a pani urzędniczka: „A co pani ma na ramieniu?” patrzę a tu torebkę mam pod pachą jakby nigdy nic….”
T : Podoba mi się to „Ja pierdolę” urzędniczki. A niby to nieludzkie stworzenia są…


-
E: Jak się spotkałam po raz pierwszy z naszą Lucy Lucyna Olejniczakw kawiarni na ciasteczku, potem wsiadłam do tramwaju, mocno spóźniona, że nie zdążę odebrać dziecka ze szkoły. Szukałam biletu i odkryłam, że nie mam portfela. Wywaliłam wszystko z torebki w tramwaju, portfela niet. Wysiadłam i przebiegłam cały przystanek do kawiarni, wryłam się przed kolejkę i pytam pani czy jak sprzątała po nas to znalazła portfel. Oczywiście nie. Usiadłam zrozpaczona na tym samym miejscu co przedtem z Lucy, otworzyłam torebkę, a tam… na samym wierzchu leżał portfel i śmiał się ze mnie (no to ostatnie to ubarwiłam
Głupio mi było jak pani zapytała widząc moją minę jak zaglądam do torebki: i co? znalazł się?
15 minut(y) temu · Nie lubię ·2
-
Katarzyna Nowak: na rowerze pojechałam do kryspinowa. Wróciłam. Okazało się, że zpomniałam torby ze wszystki. No to wracam. Rower sie zepsuł w połowie drogi, ale mam szczęście: widze obok mechaników. Zostawiam im rower i do autobusu. Niestety, nie w te strone. Do tego miałam biała bluzke, a na niej odbite plamy ze smoły. Wysiadam. ide. Trafiam. Torba lezy dokładnie tam, gdzie ja zostawiłam. Ze wszystkim w środku.10 minut(y) temu · Lubię to!
-
Katarzyna NowakO powrocie nawet na wspomne;-)
-
Katarzyna Nowak: sory za literówki, ale szybko pisałam;-)
-
E: A ja zatargałam na pocztę 7,5 kilogramową paczkę, pobrałam numerek, usiadłam i spokojnie sobie czekam – aż odruchowo „macnęłam się” po kieszeni, a tam… pusto, portfela nia ma, mówiąc po bułgarsku. Na szczęście jedna pani obiecała zaopiekować się moją paczką, a ja pognałam do domu po portfel (mieszkam 2 kroki od poczty). Portfel był w domu, pani paczki dopilnowała i jeszcze zdążyłam w kolejce (była długa, bo to działo się przed świętami).Lubię to!M:
-
Katarzyna Nowak: jestem na mazurach. wies. do miasta 30 minut autem. mnie zabrakło leku, a siostrze tez leku. w mieście nikt nam nie chce dac, patrza jak na debilki, w końcu jedna się zgadza. ma kamienna mine. wypisuje. oddychamy z ulga. byłysmy z synkiem siostry. lekarka miło pyta: a synek cos potrzebuje? My: on? super zdrowy. i wtedy mega rzyg. I kolejny i kolejny bo mały zjadł batona w samochodzie. Pani z kamienna mina. My sie pytamy, gdzie ma reczniki papierowe, ścieramy podłoge, wyprowadzamy siebie i małego, pani miło pyta: czy na pewno nic nam nie potrzeba WIĘCEJ?;-)I KOLEJNA O DŁUGIM WEEKENDZIE:Zapasów nie robię, w końcu to nie wojna. Potem okazuje się się, że wszystko w okolicy zamknięte, hula zimny wiatr, a ja nie mam papieru toaletowego, w lodówce są dwa pomidory (przynajmniej tyle),
-
z ciekawości, co potrzebujesz?:)6 godz. temu · Lubię to!
-
Katarzyna Nowakzgadnij6 godz. temu · Lubię to!
-
Anna Rybkowskazapałek?6 godz. temu · Lubię to!
-
Magdalena Witkiewiczpapier toaletowy:)6 godz. temu · Lubię to!
-
Anna Rybkowskakociego żarełka Ci zabrakło/6 godz. temu · Lubię to!
-
Anna Rybkowskapapierosów?6 godz. temu · Lubię to!
-
Gregor GuzmanCHLEBA6 godz. temu · Lubię to!
-
Anna Rybkowskaherbaty? Kawy?6 godz. temu · Lubię to!
-
Katarzyna NowakMagda trafiła;-)6 godz. temu · Lubię to! ·
1
-
Anna KlejzerowiczO, znam to…
A do cywilizacji mamy kilka km przez las. Do stacji benzynowej – kilkanaście…
6 godz. temu · Lubię to! -
Anna Rybkowska ha ha ha, tak myślałam, bo tego nie da się niczym zastapić…:)))
-
Share this:
Pięćdziesiątka
Mam
alergie, „na otoczenie”, według farmaceutki, jak to po czterdziestce,
wszyscy po czterdziestce dostają nagle alergii. Stres, wszystko powoduje
stres. Zwłaszcza alergie. Jestem też chora wewnątrz, w głowie, w sercu.
Wysypki i swędzące plamy to objawy, alarm chorej duszy.
Odkurzacze przemysłowe, zamiatarki, myjki wysokociśnieniowe, parownice
czysto.net
Suche i efektywne czyszczenie bez uszkadzania powierzchni
www.icetech.dk
Zadbamy o Twój samochód. Ekskluzywna pielęgnacja,czyszczenie
www.metamorphosis.net.pl
Profesjonalna Wydajna Chemia Koncentraty Myjące dla Firm
Nowoczesny design.Wysoka jakość, Kamienie z całego świata 0693730020
Suche i efektywne czyszczenie bez uszkadzania powierzchni
JEZU……………………………….!
Leżę w łóżku i jestem wściekła, bo powinnam teraz biegać, ćwiczyć pilates, skłony, przysiady, taka szybka rozgrzewka, potem pielęgnacja ciała, prysznic, balsam ujędrniający, maseczka na twarz, na włosy, spacer po bulwarach nad rzeką, kawa w kawiarni ze znajomymi lub z gazetą.
Obiad: delikatny, extra light, jakieś ohydne warzywa na półsurowo, bez dodatku soli i cukru, gotowane na parze.
Potem odkurzanie, wsysanie roztoczy w rurę, usuwanie kurzu z mebli, telewizora i wielu innych przedmiotów ściereczką z mikrofibry. Mycie drewnianej podłogi mopem. Takim specjalnym, obrotowym, tani nie był, ale wszędzie dotrze, w najciemniejszy zakamarek, w najskrytszy kąt i wyczyści, zdeletuje brud. Żadnych syfów i „kotów” pod szafą, pod łóżkiem, między płytami. Czystość.
Teraz kawa i komputer. Meile, całe mnóstwo meili, pisanie długich wyczerpujących listów, ze szczególną starannością epistolografa. Nie jakieś tam „co robisz?” i wyślij. Trzeba podtrzymywać znajomości, nikogo nie lekceważyć. Przeczytać wiadomości na portalach, te polityczne i te kulturalne i jeszcze obyczajowe: o modzie, o nowych słowach, o tym co na topie. Trzeba być na topie.
No to mamy piątą po południu. Teleekspres. Sprawdzanie programu telewizyjnego: czy jest wieczorem jakiś film godny uwagi? Jest. O 21. No to teraz w odwiedziny do koleżanki, pogadać, wymienić się plotami i książkami. Dom, film, książka przed snem. Zapomniałam o pracy, więc dodajmy dwie, trzy godziny pisania, zapisywania cudzych słów. Taka życiowa książka. Po co wymyślać historie, dialogi, cokolwiek? Rzeczywistość jest ciekawsza.
I dopiero teraz spać, z ukochanym mężczyzną, oczywiście.
Ale nie. Wszystko wygląda zupełnie inaczej, tamto tylko tkwi w mojej wyobraźni i wkurwia i dołuje. Bo mogłabym, ale….No właśnie, ALE.
Całe dnie spędzam w domu i w okolicach: sklep spożywczy, warzywniak, szmateks, sklep z olejkami eterycznymi, apteka.
Najważniejsza jest apteka; właściwie powinnam umieścić ją na pierwszym miejscu, bo najwięcej jem tabletek. Kiedyś nie mogłam bez nich zasnąć a teraz jestem od nich uzależniona. Lekarz na jedne tabletki przepisuje inne, żeby łatwiej było mi wyjść z nałogu. Może za kilka lat, jak się postaram – obniżając dawkę o pół tabletki dziennie – odstawię te pierwsze, od których mnie uzależnił i zostaną te drugie, tak na wszelki wypadek, jakbym się zdenerwowała, że nie mam tamtych.
Sklep spożywczy powinien być na końcu, bo zw. żywności raczej nie jadam. Chyba że płatki zbożowe z jogurtem i owocami, przedtem połykając tabletkę na odchudzanie. Dzięki temu nie jestem głodna aż do następnego dnia. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz gotowałam cokolwiek poza wodą na kawę.
Kilka kaw i papierosy, koniecznie w miękkim opakowaniu, tylko Marlboro. Czerwone. Nie light. Light to ściema wciskana przez producentów papierosów dla naiwniaków, którzy wierzą, że palą ale w sumie nie palą, bo to tylko light, cud że dym toto wydziela. Kiedyś spróbowałam. Zaciągałam się tak, że policzki prawie mi się zassały. Po trzeciej paczce poczułam, że cos wypaliłam. Albo mentolowe! Palenie gumy do żucia. No ale dzięki papierosom dla naiwniaków producenci mają spokojny sen, bez tabletek. Swoją drogą koncerny farmaceutyczne też mogą spać spokojnie. Najbardziej popularne tabletki na uspokojenie są prodepresyjne, więc ta sama firma produkuje leki antydepresyjne, a ja biorę jedne i drugie, tylko o różnych porach. No i te antydepresyjne wywołują zanik libido, wiec jakas viagra dla kobiet jeszcze. Tej samej firmy oczywiście.
Odbiegłam od tematu. Pewnie przez to leżenie w wyrze. Zwykle mnie to dołuje, więc pewnie zaraz wezmę coś na uspokojenie.
Ale o czym to ja…? Aha, o sklepach.
Spożywczy zdecydowanie na końcu, bo zestaw jest zawsze taki sam: woda mineralna naturalnie gazowana (wszystkie inne mam w kranie), serek biały w kulkach, jogurt, płatki zbożowe z suszonymi owocami, kawa i papierosy. Jak dorzucam do koszyka pastę do zębów, to ekspedientka pyta, czy coś się stało. Gdybym nagle kupiła kilogram wiejskiej, pewnie wezwaliby pogotowie. W warzywniaku ten sam skład: mandarynki, banany cytryny i borówki, jeśli to sezon. W kolejnym sklepie po drugiej stronie ulicy olejki eukaliptusowy, miętowy i z zielonej herbaty, które dodaję do wody w wiaderku od mopa. Po tej samej stronie ulicy jest apteka i zawsze mam dylemat, od której strony zacząć: najwygodniej od tej z apteką, przejść przez jezdnię i siatkę z zakupami zostawić w szmateksie za ladą, żeby wygodnie grzebać w stercie ciuchów. Angielski sort, nie ma szans by wyjść z pustymi rękami. No i teraz z siatami już 10 metrów do domu. Wygodna, prosta, nudna jak jasna cholera trasa! I tak kurwa codziennie. Kiedy próbuję skręcić i iść dalej, zaraz mi się włącza: „apoco” i rezygnuję. Angielski sort rozpycha się w szafach, bo przecież nie będę się stroiła na zakupy. W domu TV, książka, Internet i sen. Koniec. Też ta sama trasa, tylko w innej kolejności: Internet, TV, książka, sen. Czasem sen wskakuje na II miejsce. Wtedy nocą dłużej czytam. Najgorszy jest Internet, bo tam jest mnóstwo sklepów z ciuchami, zwłaszcza zagranicznych. W końcu dzisiaj taniej wychodzi kupować za dolary.
Nie dzwonię, nie mam do kogo i nie lubię rozmawiać przez telefon. Stacjonarny i tak wyłączam, bo mi dali skurwysyny z TELEKOMUNIKACJI numer sklepu wędkarskiego. Aż dotąd nie wiedziałam, że w Krakowie mieszka tylu rybaków.
I to ma być życie?
Widocznie tak, chaos lepszy niż rutyna ale co kiedy chaos staje się rutyną?
Odkurzacze przemysłowe, zamiatarki, myjki wysokociśnieniowe, parownice
czysto.net
Suche i efektywne czyszczenie bez uszkadzania powierzchni
www.icetech.dk
Zadbamy o Twój samochód. Ekskluzywna pielęgnacja,czyszczenie
www.metamorphosis.net.pl
Profesjonalna Wydajna Chemia Koncentraty Myjące dla Firm
Nowoczesny design.Wysoka jakość, Kamienie z całego świata 0693730020
Suche i efektywne czyszczenie bez uszkadzania powierzchni
JEZU……………………………….!
Leżę w łóżku i jestem wściekła, bo powinnam teraz biegać, ćwiczyć pilates, skłony, przysiady, taka szybka rozgrzewka, potem pielęgnacja ciała, prysznic, balsam ujędrniający, maseczka na twarz, na włosy, spacer po bulwarach nad rzeką, kawa w kawiarni ze znajomymi lub z gazetą.
Obiad: delikatny, extra light, jakieś ohydne warzywa na półsurowo, bez dodatku soli i cukru, gotowane na parze.
Potem odkurzanie, wsysanie roztoczy w rurę, usuwanie kurzu z mebli, telewizora i wielu innych przedmiotów ściereczką z mikrofibry. Mycie drewnianej podłogi mopem. Takim specjalnym, obrotowym, tani nie był, ale wszędzie dotrze, w najciemniejszy zakamarek, w najskrytszy kąt i wyczyści, zdeletuje brud. Żadnych syfów i „kotów” pod szafą, pod łóżkiem, między płytami. Czystość.
Teraz kawa i komputer. Meile, całe mnóstwo meili, pisanie długich wyczerpujących listów, ze szczególną starannością epistolografa. Nie jakieś tam „co robisz?” i wyślij. Trzeba podtrzymywać znajomości, nikogo nie lekceważyć. Przeczytać wiadomości na portalach, te polityczne i te kulturalne i jeszcze obyczajowe: o modzie, o nowych słowach, o tym co na topie. Trzeba być na topie.
No to mamy piątą po południu. Teleekspres. Sprawdzanie programu telewizyjnego: czy jest wieczorem jakiś film godny uwagi? Jest. O 21. No to teraz w odwiedziny do koleżanki, pogadać, wymienić się plotami i książkami. Dom, film, książka przed snem. Zapomniałam o pracy, więc dodajmy dwie, trzy godziny pisania, zapisywania cudzych słów. Taka życiowa książka. Po co wymyślać historie, dialogi, cokolwiek? Rzeczywistość jest ciekawsza.
I dopiero teraz spać, z ukochanym mężczyzną, oczywiście.
Ale nie. Wszystko wygląda zupełnie inaczej, tamto tylko tkwi w mojej wyobraźni i wkurwia i dołuje. Bo mogłabym, ale….No właśnie, ALE.
Całe dnie spędzam w domu i w okolicach: sklep spożywczy, warzywniak, szmateks, sklep z olejkami eterycznymi, apteka.
Najważniejsza jest apteka; właściwie powinnam umieścić ją na pierwszym miejscu, bo najwięcej jem tabletek. Kiedyś nie mogłam bez nich zasnąć a teraz jestem od nich uzależniona. Lekarz na jedne tabletki przepisuje inne, żeby łatwiej było mi wyjść z nałogu. Może za kilka lat, jak się postaram – obniżając dawkę o pół tabletki dziennie – odstawię te pierwsze, od których mnie uzależnił i zostaną te drugie, tak na wszelki wypadek, jakbym się zdenerwowała, że nie mam tamtych.
Sklep spożywczy powinien być na końcu, bo zw. żywności raczej nie jadam. Chyba że płatki zbożowe z jogurtem i owocami, przedtem połykając tabletkę na odchudzanie. Dzięki temu nie jestem głodna aż do następnego dnia. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz gotowałam cokolwiek poza wodą na kawę.
Kilka kaw i papierosy, koniecznie w miękkim opakowaniu, tylko Marlboro. Czerwone. Nie light. Light to ściema wciskana przez producentów papierosów dla naiwniaków, którzy wierzą, że palą ale w sumie nie palą, bo to tylko light, cud że dym toto wydziela. Kiedyś spróbowałam. Zaciągałam się tak, że policzki prawie mi się zassały. Po trzeciej paczce poczułam, że cos wypaliłam. Albo mentolowe! Palenie gumy do żucia. No ale dzięki papierosom dla naiwniaków producenci mają spokojny sen, bez tabletek. Swoją drogą koncerny farmaceutyczne też mogą spać spokojnie. Najbardziej popularne tabletki na uspokojenie są prodepresyjne, więc ta sama firma produkuje leki antydepresyjne, a ja biorę jedne i drugie, tylko o różnych porach. No i te antydepresyjne wywołują zanik libido, wiec jakas viagra dla kobiet jeszcze. Tej samej firmy oczywiście.
Odbiegłam od tematu. Pewnie przez to leżenie w wyrze. Zwykle mnie to dołuje, więc pewnie zaraz wezmę coś na uspokojenie.
Ale o czym to ja…? Aha, o sklepach.
Spożywczy zdecydowanie na końcu, bo zestaw jest zawsze taki sam: woda mineralna naturalnie gazowana (wszystkie inne mam w kranie), serek biały w kulkach, jogurt, płatki zbożowe z suszonymi owocami, kawa i papierosy. Jak dorzucam do koszyka pastę do zębów, to ekspedientka pyta, czy coś się stało. Gdybym nagle kupiła kilogram wiejskiej, pewnie wezwaliby pogotowie. W warzywniaku ten sam skład: mandarynki, banany cytryny i borówki, jeśli to sezon. W kolejnym sklepie po drugiej stronie ulicy olejki eukaliptusowy, miętowy i z zielonej herbaty, które dodaję do wody w wiaderku od mopa. Po tej samej stronie ulicy jest apteka i zawsze mam dylemat, od której strony zacząć: najwygodniej od tej z apteką, przejść przez jezdnię i siatkę z zakupami zostawić w szmateksie za ladą, żeby wygodnie grzebać w stercie ciuchów. Angielski sort, nie ma szans by wyjść z pustymi rękami. No i teraz z siatami już 10 metrów do domu. Wygodna, prosta, nudna jak jasna cholera trasa! I tak kurwa codziennie. Kiedy próbuję skręcić i iść dalej, zaraz mi się włącza: „apoco” i rezygnuję. Angielski sort rozpycha się w szafach, bo przecież nie będę się stroiła na zakupy. W domu TV, książka, Internet i sen. Koniec. Też ta sama trasa, tylko w innej kolejności: Internet, TV, książka, sen. Czasem sen wskakuje na II miejsce. Wtedy nocą dłużej czytam. Najgorszy jest Internet, bo tam jest mnóstwo sklepów z ciuchami, zwłaszcza zagranicznych. W końcu dzisiaj taniej wychodzi kupować za dolary.
Nie dzwonię, nie mam do kogo i nie lubię rozmawiać przez telefon. Stacjonarny i tak wyłączam, bo mi dali skurwysyny z TELEKOMUNIKACJI numer sklepu wędkarskiego. Aż dotąd nie wiedziałam, że w Krakowie mieszka tylu rybaków.
I to ma być życie?
Widocznie tak, chaos lepszy niż rutyna ale co kiedy chaos staje się rutyną?
Gregory Colbert
Zdjęcia i film „Ashes and Snow” Gregory Colbert’a, fotografa i filmowego dokumentalisty. Ten słynny film – i wystawę – tworzył przez dziesięć lat, podróżując po Egipcie, Indiach, Birmie, Sri Lance, Namba, Kenii, Antarktyce czy Bomeo. Wystawa „Ashes and Snow” została otwarta w Wenecji w 2002 roku, obejrzało ją już ponad 10 milionów osób. Jest to tak zwana wystawa wędrująca, która przemieszcza się dzięki specjalnie zaprojektowanemu muzeum nomadycznemu (sama wystawa zajmuje bowiem 4 tys. m. kw.) o wielkości ponad pięciu tysięcy metrów kwadratowych. Dach i kolumny budynku zrobiono z papierowych tub, ściany ze stalowych kontenerów, a ponad dziewięciometrową kurtynę z miliona sprasowanych torebek po herbacie. Jest to ponad 60 zdjęć dużego formatu, dwa 9-minutowe filmy, nawiązujące formą do haiku, fikcja literacka składająca się z 365 listów z podróży oraz pełnometrażowy film.
Uwielbiam zarówno film jak i zdjęcia. Przez jakiś czas film był dostępny na stronie jego twórcy, niestety został usunięty.

„Popiół i śnieg w wirtualnym świecie
Projekt, jak przystało na XXI wiek, jest prezentowany w Internecie, gdzie znaleźć można wiele prac związanych z „Ashes and Snow”. Czytelnicy chcący zwiedzić stronę mają do wyboru podstawową oraz bardziej reprezentatywną wersję multimedialną. Po przejściu do wersji mającej wywołać większe wrażenie, oczom widzów ukazuje się jeden z dwóch krótkich fragmentów filmu. Multimedialna prezentacja dostępna online jest niezwykle spójnym fragmentem tego wielkiego przedsięwzięcia i, jak można się domyślić, jest tak samo nietuzinkowa jak inne części projektu. Strona została podzielona na pięć głównych działów. Przechodząc między nimi ukazują się nam poetyckie fragmenty tekstu wspomnianej wcześniej książki.
Dla większości internautów zapewne najciekawszy będzie dział „Explore”. Prezentowane są w nim fotografie i nie tylko, całość na tle pięknej, spokojnej muzyki. Sposób nawigacji w dziale „Explore” jest niezwykły, gdyż poruszając wskaźnikiem myszki po obrazie ujawniamy kolejne fotografie, z których możemy wybrać następną do zaprezentowania. Zatrzymując się na jednej z nich sprawimy, że stanie się ona stopniowo coraz wyraźniejsza, natomiast po usunięciu wskaźnika myszki z miniaturki, rozpływa się ona w powietrzu. W ten sposób interaktywnie możemy tworzyć ścieżkę, którą odkrywać będziemy poszczególne prace. Ten szczególny rodzaj prezentacji sprawia niejako, iż możemy znów przez chwilę stać się dzieckiem cieszącym się z odkrywania świata, ukazywanego poprzez obiektyw Gregory Colberta. W części o nazwie „Vision” odnaleźć można informacje mówiące po krótce o poszczególnych elementach projektu. Do przejrzenia są również fragmenty filmu i książki.
Pod zakładką „Exhibition” możemy znaleźć dokumenty pokazujące między innymi proces montażu nomadycznego muzeum na nabrzeżu portowym. Zaś w dziale „Codex” odnajdziemy prezentacje pierwszego z albumów fotograficznych. Album prezentowany jest jako wirtualna książka, której strony można po kolei przekładać. Wszystkie albumy są udostępnione do wglądu na osobnej stronie Ashes and Snow Codex.
Dla chętnych do zakupu prac, albumów czy płyt został stworzony dział o nazwie „Bookstore”. Te niezwykłe wydawnictwa, oprawione są czerpanym w Nepalu papierem, laminowanym woskiem pszczelim. Co ciekawe również płyty DVD i CD są w ten sam sposób oprawione. Jak zauważają sami twórcy nośnikom optycznym nie najlepiej służy przechowywanie w wosku dlatego też zalecają przecieranie płyt przed odtwarzaniem. ”
(autor : Krystian Szczęśniak)

„Popiół i śnieg w wirtualnym świecie
Projekt, jak przystało na XXI wiek, jest prezentowany w Internecie, gdzie znaleźć można wiele prac związanych z „Ashes and Snow”. Czytelnicy chcący zwiedzić stronę mają do wyboru podstawową oraz bardziej reprezentatywną wersję multimedialną. Po przejściu do wersji mającej wywołać większe wrażenie, oczom widzów ukazuje się jeden z dwóch krótkich fragmentów filmu. Multimedialna prezentacja dostępna online jest niezwykle spójnym fragmentem tego wielkiego przedsięwzięcia i, jak można się domyślić, jest tak samo nietuzinkowa jak inne części projektu. Strona została podzielona na pięć głównych działów. Przechodząc między nimi ukazują się nam poetyckie fragmenty tekstu wspomnianej wcześniej książki.
Dla większości internautów zapewne najciekawszy będzie dział „Explore”. Prezentowane są w nim fotografie i nie tylko, całość na tle pięknej, spokojnej muzyki. Sposób nawigacji w dziale „Explore” jest niezwykły, gdyż poruszając wskaźnikiem myszki po obrazie ujawniamy kolejne fotografie, z których możemy wybrać następną do zaprezentowania. Zatrzymując się na jednej z nich sprawimy, że stanie się ona stopniowo coraz wyraźniejsza, natomiast po usunięciu wskaźnika myszki z miniaturki, rozpływa się ona w powietrzu. W ten sposób interaktywnie możemy tworzyć ścieżkę, którą odkrywać będziemy poszczególne prace. Ten szczególny rodzaj prezentacji sprawia niejako, iż możemy znów przez chwilę stać się dzieckiem cieszącym się z odkrywania świata, ukazywanego poprzez obiektyw Gregory Colberta. W części o nazwie „Vision” odnaleźć można informacje mówiące po krótce o poszczególnych elementach projektu. Do przejrzenia są również fragmenty filmu i książki.
Pod zakładką „Exhibition” możemy znaleźć dokumenty pokazujące między innymi proces montażu nomadycznego muzeum na nabrzeżu portowym. Zaś w dziale „Codex” odnajdziemy prezentacje pierwszego z albumów fotograficznych. Album prezentowany jest jako wirtualna książka, której strony można po kolei przekładać. Wszystkie albumy są udostępnione do wglądu na osobnej stronie Ashes and Snow Codex.
Dla chętnych do zakupu prac, albumów czy płyt został stworzony dział o nazwie „Bookstore”. Te niezwykłe wydawnictwa, oprawione są czerpanym w Nepalu papierem, laminowanym woskiem pszczelim. Co ciekawe również płyty DVD i CD są w ten sam sposób oprawione. Jak zauważają sami twórcy nośnikom optycznym nie najlepiej służy przechowywanie w wosku dlatego też zalecają przecieranie płyt przed odtwarzaniem. ”
(autor : Krystian Szczęśniak)
wtorek, 29 grudnia 2015
Kobieta, która biegnie
Kobieta, która biegnie
Pijesz kawę? Czemu?
Bo nie ma dżemu.
Kawa szkodzi, napij się herbaty. My chcemy teiny z cytrynką i trzema łyżeczkami cukru.
Jacy my?
No ja Klara, baba w krakowskim stroju owinięta folią, która wyszła z twojego snu i ta trzecia, która pali zwłoki za szopą. Sama ją tam wysłałaś i jakimś cudem wciąż pali, pozbyłaś się jej. Są jeszcze myśli, czyli para niemowlaków bez oczu, które wyrzuciłaś na werandę.
One śpią.
Już się obudziły i zaraz przyjdą. O tak, dobrze widzisz, mają na sobie śpioszki, niewinne stworzonka, malutkie dzieciaczki, tak je wywalić na mróz.
Nie ma mrozu, jest bardzo ciepło.
Niedługo ty będziesz miała mróz w domu, bo nie zapłaciłaś za gaz.
Może zapłacę.
Z czego?
Pójdę do pracy, na zmywak.
Przecież panicznie się tego boisz i żadnego zmywaka nie znajdziesz, wszystko zajęte.
No i mój facet przyniesie mi farelkę.
On nie żyje.
Ej, nie zasłaniaj ust kołdrą, bo stanie się coś złego! No bardzo dobrze, posłuszna dziwka orleańska.
Boże, to tylko natręctwa, a nie odrębne byty, które się we mnie zagnieździły, przeczytałam na forum, że trzeba je akceptować i nabrać dystansu, ale to niewykonalne. Gadają do mnie coraz częściej, coraz głośniej…
Tak, tak, sama powiedziałaś w wywiadzie, ze słowa są silniejsze od bomb, no to masz teraz.
Was nie ma, to tylko natręctwa, a więc rozmawiam sama ze sobą.
Oczywiście, ze jesteśmy, krakowianka odpoczywa w ogrodzie ale mnie nie udało ci się wyrzucić chociaż próbowałaś topić mnie w bagnie, wsadzałaś mnie do worka i wrzucałaś w płomienie a nawet dusiłaś. Ja Klara jestem odporna.
To czemu mówisz w liczbie mnogiej?
Cisza.
Miałam wiązać dzieci sznurkiem, ale siedzę w twoim ohydnym swetrze w kropki na nie posprzątanej werandzie.
Kto do mnie teraz mówi?
Klara.
To może się nie odzywaj, tylko idź spać.
Pójdę spać w nocy, powiedzmy o dwudziestej drugiej, na razie jest rano. Wszyscy pójdziemy spać.
Mam już tego dosyć, chyba wariuję, muszę iść po jakieś tabletki, przecież nerwica natręctw jest uleczalna.
To nie natręctwa, to my. Nawet w nocy śnią ci się demony.
Spróbuję nie rozmawiać, nie odzywać się. Marzę o bezmyślności.
To ci się nie uda. Sama powiedziałas w wywiadzie, że słowa są silniejsze od bomb. No i znowu widzisz węże. A niestety wyobraźnia ma wielką moc, myśli także nie mówiąc już o wizualizacji. Jak byłaś na studiach marzyłaś o mieszkaniu w centrum Krakowa urządzonym indyjskimi meblami i kilka lat później w takim zamieszkałaś. Teraz wciąż wizualizujesz węże a to, czego się boisz sprawdza się najczęściej.
Węże nie żyją na wolności w Polsce.
Jakiś jeden może się wymknąć z klatki i uciec, choćby boa. Wszystko ci się sprawdza choć trochę połowicznie. Wyobrażałaś sobie wspólne życie z pewnym mężczyzną w pięknym mieszkaniu na Salwatorze, więc wylądujesz w jakimś pokoju na zadupiu i bez mężczyzny. Wizualizowałaś szczury, bo się ich boisz i jeden odwiedził cię latem, całkiem spory. Dawno temu bałaś się ciemności i duchów i co? Babcia chodziła po śmierci po mieszkaniu przez dwa tygodnie. Masz na to świadków. Więc lepiej uważaj, o czym myślisz.
Jak mam uważać, skoro to wy mi narzucacie myśli i obrazy?
Cisza.
O Jezu, zostawiłam nóż na biurku, do tego naostrzony. \musze go zanieść do kuchni gdzie jego miejsce, jeszcze mi się wbije w pierś albo w szyję.
A czemu?
Ignoruję to.
A co to jest nóż?
To przyrząd do krojenia.
Boże, znowu gadam z tą czy z tymi istotami, coś mnie do tego zmusza. Naprawdę marzę o bezmyślności. Po co komu myśli?
A co to są myśli?
Nie wiem, aktywność mózgu.
Bezmyślność to błogosławieństwo, cisza w głowie, lekko szumi ale to nic, to jakby się słyszało ocean.
Mogę ci zafundować sztorm.
Idę się umyć, już wieczór. Jak zostawię zapalone światło w łazience na noc, to wszystko się uda. Czyli dostanę zaliczkę za nową książkę, dostane spadek po tacie i znajdę ładne mieszkanie w przystępnej cenie, gdzie będę mogła zamieszkać z kotami. Albo nie! Nie będę sobie nic wróżyła, to kompletny idiotyzm i się nie sprawdza. To moje książki się sprawdzają, w jednej z nich bohaterka rozmawia ze swoim mózgiem, wypisałam to sobie. Nawet znajomy, bardzo zrównoważony i racjonalny człowiek ostrzegał mnie, że to może zadziałac jak samosprawdzająca się przepowiednia. W innych moich książkach bohaterki bezskutecznie szukają pracy i mają problemy z mężczyznami i z psychiką. Dlaczego nie umiem pisać romansów?
W ogóle nie umiesz pisać. Spadek jest niewielki, nie stać cię na ładne mieszkanie.
I jeszcze ta perspektywa pracy na zmywaku! Nie przypuszczałam, że wyląduję jako garkotłuk. Nie żebym się wstydziła, tylko jak ja wytrzymam myc gary wzdłuż i wszerz dziesięć godzin dziennie? Za – jak się uda! – osiem złotych za godzinę. Nie mówiąc już o bólu kręgosłupa.
Dziś na tablicy ogłoszeń był tylko jeden zmywak. Szukają młodych kelnerek i kucharzy, nic nie znajdziesz.
A ty skąd to wiesz?
Wiem i już. Powiedz na głos piętnaście razy „uda się”, to znajdziesz pracę, może nawet menadżerki bo taka ci się właśnie marzy.
Jeszcze musze pozbyć się lokatora, musze mu oddać prowizję.
Z czego?
Ze spadku po tacie, który da mi jego była żona.
Ona nie żyje. Umarła przed godziną z powodu ropy w uchu.
Nienawidzę tego lokatora, całe noce chodzi do łazienki z powodu sraczki, bo je fast foody, gasi światło dopiero nad ranem a mnie to razi. Jak mi się uda znaleźć dwupokojowe mieszkanie to na pewno go nie zabiorę, mimo że płaci w terminie. A jak znajdę jednopokojowe to tez wezmę współlokatorkę, widziałam takie ogłoszenia, że ludzie mieszkają razem w jednym pokoju. \nie za bardzo sobie to wyobrażam, ale gdzieś trzeba mieszkać.
Wylądujesz w ośrodku opieki, w domu starców z podopiecznymi starszymi od ciebie o 20, 30 lat.
A czemu?
Bo nie ma dżemu. Bo masz pecha i tyle.
Znalazłam dziś dwa fajne ogłoszenia, w jednym poszukują kandydata do coachingu, a w drugim poszukują ludzi do opieki nad starszymi osobami za prawie 10 złotych za godzinę. Już się opiekowałam staruszkami i bardzo mi to odpowiada tylko niestety płaca raz w miesiącu przelewem na konto , a cholerny komornik zaraz je znajdzie. Jedyne wyjście to spłacić komornika ze spadku po tacie.
Jakiego spadku, marzycielko? Wprawdzie wyobrażałaś sobie pliki banknotów leżące w szafce obok książek, ale to – jak wszystko – sprawdzi się tylko połowicznie. Jeszcze nie wiemy, jak. Przekonamy się. Na pewno niekorzystnie dla ciebie.
No i dostanę zaliczkę za nową książkę. W styczniu, tak samo jak spadek. W styczniu też okaże się, czy będę znowu prowadziła warsztaty pisania.
Zaliczki nie będzie, bo to wyjątkowo marna biografia, no i wydawca nie żyje. \o spadku już mówiłam a o warsztatach możesz zapomnieć. O! Znowu cię swędzi skóra. No to drapu drap!
Jeszcze posprzątam na biurku. \jak równo ułożę książki, to wszystko się uda.
A jak się nie uda?
Eee głupie to wrózenie, tylko się stresuję. Koniec z tym.
Akurat!
Ale dobra, ostatni raz: jeszcze posegreguję ciuchy i wysypię popielniczkę do ubikacji, żeby to wszystko się udało. Dobra praca, spadek, zaliczka, fajne mieszkanie, miły lokator no i koniecznie dalsze wspólne mieszkanie z moim Kociem i Trumanem. No i żebym jeszcze napisała jakąś powieść.
Zabawna jesteś. Zabawna i tragiczna.
A tak mi się dobrze powodziło. Byłam dziennikarka, świetnie zarabiałam, miałam piękne mieszkanie, adoratorów (tych mi raczej nie żal). Z wiekiem powinno się człowiekowi polepszać, a nie pogarszać. Przecież ma więcej doświadczenia, jest mądrzejszy. No, przynajmniej niektórzy. Może jeszcze się uda, mogę mieszkać w wynajętym, nie potrzebuje swojego, nie muszę mieć etatu, wystarczy mi kasa na rękę. Emerytury i tak nie dostanę i skończę w domu starców jak mi siostra opłaci, bo mój facet żony nie zostawi a innego raczej nie poznam, choć nie wiem czemu.
Bo nie ma dżemu.
Bo gdzie? Na zmywaku? No nic, jutro jade do agencji opiekunek do starszych osób i czekam na odpowiedź od firmy poszukującej trenerów coach, przeszkalają. To bym nawet wolała. Ale i tak obie te prace są lepsze niż zmywak. Nie wiem co mam do tego zmywaka, ale jakoś sobie tego kompletnie nie wyobrażam. Po prostu wiem, że tam nie wytrzymam. Do agencji muszę znaleźć świadectwo maturalne i tu jest kłopot. Mam nadzieję, ze go nie wyrzuciłam na przykład tak jak wywaliłam indeks.
Sranie w banie. Zjedz coś lepiej, bo już ósma wieczór i jesteśmy głodni. Tylko coś dobrego, bo w kółko jest wątróbka. To dobre dla kiciusiów.
Niby co mam ugotować? Jest tylko pieczony kurczak i sałata ze śmietana.
Znowu kurczak! Ok., niech będzie. Jakoś wytrzymamy, może kup jutro rybę, co?
Ciekawe za co. Na razie będzie wątróbka i kurczak.
To nie damy ci spokoju nawet w nocy. Wcale nie będziemy spali.
Pojadę do lekarza po tabletki na natręctwa i będzie po was, hi, hi.
O ile nie jesteśmy tabletko odporne, dziwko orleańska.
Jutro rano przychodzi właściciel, nie wiem jak zasne z nerwów, jestem winna kase, mówiłam, że oddam w styczniu…
A jak nie będzie?
…i że w styczniu się wyprowadze, to znowu SA jakieś skargi sąsiadów na mnie. To na pewno gruby z mieszkania obok, bo ciągle pożyczałam a to sól a to cukier a może by się tak przyznał, ze próbował mnie obmacywać, jak jego żony nie było a ja poprosiłam, żeby mi naprawił telewizor? No nic, rano będzie nieprzyjemnie.
Już się cieszymy, będzie bal!
Nie wiem jakiego mieszkania szukać, musi być jednak dwupokojowe a to minimum 1500, 1600 złotych. Siostra będzie płaciła 700, to ja bym musiała dokładać 800 lub 900. A kasa od lokatora na rachunki. Tylko ile musiałabym zarabiać? Przynajmniej 1600, żebym miała te osiemset dla siebie. Trochę bida z nędzą, ale da się przeżyć. No i rachunki powiedzmy 500 a lokator niech mi płaci 800, no to już da się przeżyć. Już żyłam za dwadzieścia złotych dziennie, przy czym papierosy kosztują piętnaście a nie umiem rzucić. Teraz wszystko zależy od tego, czy dostanę jedną z tych dwóch prac, które dziś znalazłam.
To już nie liczysz na spadek ani na zaliczkę? Zmądrzałaś?
Ignoruję to. Ignoruję.
No przecież jak dostaniesz tę kasę, to będziesz sobie żyła jak królowa tylko niestety musisz dług właścicielom oddać, a spadek to zaledwie dziesięć tysięcy, 4500 to kasa za mieszkanie z kaucją i prowizją, zostaje ci tyle samo, a zaliczka to ledwie pięć tysięcy brutto i w całości musisz oddać. He, He
Tak naprawdę każdej pracy się boje, bo tylko raz w życiu pracowałam fizycznie, opiekowałam się staruszką w Chicago. A tak to tylko w czasopismach w zaciszu domowym. Po prostu nie wiem czy wytrzymam tyle godzin dziennie myjąc i przewijając staruszkę czy staruszka. I karmiąc. I wyrzucając brudne pampersy. I wysłuchiwać zrzędzenia. „Proszę umyć ręce, bo brudzi pani kontakty”, mówiła do mnie pani Wanda, którą się opiekowałam. Nawet mnie to rozśmieszało.
W agencji opiekunek płaca 9 złotych za godzinę a od stycznia minimum dziesięć. Dobrze by było wytrzymać, ale weekendy muszę mieć wolne , bo inaczej zwariuję.
No dobrze, ale co będzie jak nie dostaniesz z jakiegoś powodu spadku ani zaliczki?
Nie wiem, pewnie ośrodek i kociusie do schroniska. Ale lustro rozbiłam ponad siedem lat temu, więc już koniec z moim pechem.
Nic nie wypali moja droga. Wszystkie rybki spią w jeziorze, ciumlala, ciumlala, cium!
O właśnie! Jeszcze spróbuję utopić natręctwa w jeziorze, tego jeszcze nie próbowałam. Zamykam oczy.
Nic z tego, to już nie działa, nic już nie działa. Udało ci się tylko z ta wariatka, która pali zwłoki za szopą, ale i ona wróci i krakowianka tez już czai się za drzwiami. O! Już ją widzisz! Brawo. Zbliża się zatem. Poza tym my umiemy pływać.
Obciążę was kamieniami i zwiążę sznurkiem. Niemowlaki mają na ustach odtykacze do kilba i to się udało.
– Na chwil No dobrze, ale co będzie jak nie dostaniesz z jakiegoś powodu spadku ani zaliczki?
Nie wiem, pewnie ośrodek i kociusie do schroniska. Ale lustro rozbiłam ponad siedem lat temu, więc już koniec z moim pechem.
Na chwilę, tylko na chwilę.
Niemowlaki na razie załatwione, nie wiem co robić z Klarą. Boję się tabletek, ale dłużej tego nie wytrzymam.
Kochaniutka, ty nie dostaniesz żadnej pracy, bo nie jesteś zameldowana. Także ośrodek cię czeka w styczniu. A może i w grudniu, może za tydzień. Będziesz miała znajomych starszych o dwadzieścia lat, kto wie, może nawet wyjdziesz za mąż. \to się zdarza w domach starości.
Zameldowanie nie jest teraz konieczne, wystarczy oświadczenie gdzie mieszkasz i jakiś wyciąg z konta na przykład.
Bardzo wątpliwe, kazali ci wziąć świadectwo maturalne, więc nie będą pobłażliwi, zresztą nie wytrzymasz w tej pracy także. Jest na pewno od siódmej rano do wieczora, mówili o dyspozycyjności kochaniutka.
A ty skąd o tym wiesz?
Przecież słyszę wszystko co mówisz i widzę wszystko, co myślisz. Co się tak nerwowo rozglądasz po mieszkaniu? Telewizor, komputer, szafka, druga szafka, krzesło, pudełka na zdjęcia, biurko, sosna za oknem, ciuchy na podłodze,kable a oni mówią i mówią szalenie, ze to nie ludzie, ale że kamienie, la,la,la…
Może dobrze, że się przeprowadzam? Wszędzie mieszkałam po trzy lata poza jednym mieszkaniem w tej samej dzielnicy co teraz. O ile , oczywiście, wszystko się ułoży po mojej myśli, bo jak nie to pokój w mieszkaniu studenckim i bez kotów. A bez nich chyba oszaleję.
Sąsiad próbował cię obmacywać, lepiej zamknij drzwi na klucz, bo przyjdzie. Nie mówiąc o wężach, ale one wyjda z muszli klozetowej. O! Układasz się do snu, ułóż równo poduszki i wytrzep prześcieradło, to wszystko się uda.
Śpijcie już. Ja idę spać.
Śpimy.
Ale gadacie.
Czekamy na dzieci, które SA nieżywe. Powinny zaraz się zjawić. Nie mają oczu.
Ja śpię. Dobranoc.
Dobranoc. O! Dobrze widzisz! Ta kobieta z ogonem a la syrena to ja, Klara.
XXX
Obudziłam się jak zwykle o szóstej. Nie przepadam za tą porą. Dawniej wstawałam najwcześniej o dwunastej. To zapewne starość. Niestety zupełnie nie pamiętam snu, a uwielbiam śnić, nawet jeśli prześladują mnie demony. Klara & company SA jeszcze cicho. Co by tu zrobić na obiad? Zostało mi piętnaście złotych.
Tylko nie wątróbkę i wcale nie śpimy.
Oczywiście, że zrobię wątróbkę i sałatę ze śmietaną. Tylko w takim razie nie mam na papierosy, ale miła pani Krzysia w „Planecie” da mi paczkę na kredyt. Zdaje się, że już na serio nie mogę zwlekać z pójściem do pracy. Jeszcze spróbuję sprzedać telewizor i komputer na portalu ogłoszeniowym.
Nic ci nie zostanie, zupełnie nic.
Wolę pieniądze, wystawiam już te przedmioty, trudno. Kiedyś sobie kupię używane.
Za co? Nie masz żadnych perspektyw. Żadnych. Miał być film na podstawie twojej książki, ale reżyserka coś nie szuka producenta, moja droga.
No proszę, już piszą, zatem bardzo szybko sprzedałam obie rzeczy. Mam teraz o dwa tysiące więcej i mogę na luzie szukać lepszej pracy niż zmywak. Ci od coachingu na razie się nie odezwali, więc raczej nic z tego a praca w agencji ma poważny minus: pieniądze przelewają na konto, a ja mam komornika.
Komornik lada dzień przyjdzie i zabierze ci wszystkie rzeczy.
Nieprawda, jest spłacony do końca grudnia a potem się przeprowadzam.
Przeprowadzasz się dopiero z koncem stycznia, więc spodziewaj się wizyty: „Dzień dobry, tu komornik, proszę otworzyć albo wyważę drzwi”.
To mu dam jakąś kasę na odczep się.
Z czego? Poza tym nikt cię nie zatrudni, bo nie masz zameldowania.
Zatrudniają na czarno.
Na pewno nie.
Na pewno tak. Boże, ja nie chcę iść do pracy, ja chcę pisać książki i artykuły. Jak ja sobie poradzę na zmywaku? Tylko tam płacą do ręki i raz w tygodniu. No i nie wszędzie. Dziś zadzwoniłam na trzy ogłoszenia i niestety płacą raz w miesiącu. Do tego kandydat/ka na zmywak musi wysłać CV. Co za próżność! I tak sfałszowałam swoje Curriculum Vitae, usunęłam pracę w gazetach i pisanie książek, bo już mi jedna mamusia córeczki, którą miałam się opiekować powiedziała, że szukam materiału do książki. Zostawiłam wiadomość do ogłoszenia z biura, że jestem zainteresowana i zadzwonił jakis facet z zastrzeżonego numeru proponując mi pracę osobistej asystentki z…układem. Dopiero po chwili zrozumiałam, o czym on mówi.
No widzisz? Sprawdziło się. Tylko znowu połowicznie. Bałaś się gwałtu i rozmyślałaś o tym. To działa, kochaniutka. I LEPIEJ ZAMYKAJ DRZWI NA KLUCZ, BO WIECZNIE ZOSTAWIASZ OTWARTE I NAS NARAŻASZ.
Przecież mieszkacie na werandzie.
Nie zawsze. Często wchodzimy do mieszkania, zwłaszcza ja Klara. Siadam na twoim fotelu przy twoim laptopie, kładę się obok ciebie na tym podwójnym łóżku, przyglądam się jak jesz obiad.
Mam dosyć, wychodzę do lokalnego pubu „Zielono Mi”.
Idź jezdnią! Nie wchodź na chodnik, nie wchodź! Bo coś złego się stanie.
Niby co?
Cisza.
W knajpie barmanka Basia, Zina i Żyrafa piją piwo. Ja zamawiam colę..
– i jak? Znalazłaś pracę? – pytają.
– Nie dostałam pracy menadżerki w klubie go go. Zapytali, co bym zrobiła, gdyby tancerka odmówiła podejścia do klienta do stolika. Odpowiedziałam, żebym ją zwolniła a trzeba było, tak myślę teraz, powiedzieć, żebym jej dopłaciła byle ją zmotywować do pracy.
– I co teraz? – pyta Żyrafa.
– Nie wiem, pewnie zmywak. Napisałam też do wielu gazet, że chcę wrócić do zawodu, ale mają mnóstwo młodych dziennikarek. No to lecę, pa.
Ciumlala, ciumlala, żadnej pracy nie dostaniesz. A pod domem czeka chytry jesiotr i sąsiad z siekierą. I czemu palisz tego papierosa? Nie lubimy. Nie dysz tak, to tylko małe wzgórze. Napisz o tym wiersz, tyzyny powieść.
W domu napisałam – wzorując się na dokumencie, który wczesniej wzięłam z sądu – wniosek o upadłość konsumencką, bo jestem wciąż winna komornikowi i Providentowi no i właścicielom mieszkania. Tych ostatnich bardzo chciałabym spłacić, ale nie mam jak. Pieniądze ze spadku musza iść na nowe mieszkanie, bo gdzie zamieszkam?
Na Kurdwanowie lub innym zadupiu, w norze , bez kiciusiów, gdzie wpadniesz w depresje i podetniesz sobie żyły. Ale my idziemy już spać, bo jest noc.
To śpijcie. Ja też się kładę.
XXX
Do jedzenia zostały dwie torebki kaszy gryczanej, śmietana i wątróbka dla kotów.
Mają sraczke z tej wątróbki!
Weszłam na portale ogłoszeniowe, ani jednego zmywaka, podobno tak jest jak zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Odpisałam na kilka ogłoszeń biurowych, mimo że płaca raz w miesiącu, co mnie kompletnie nie urządza no i pewnie przelewają na konto. Muszę wziąć pożyczkę i spłacić komornika, już zostało tylko kilka stówek.
Mówiłyśmy, że nie ma żadnych zmywaków. I nie będzie. Będzie znowu palenie petów z popielniczki i zero jedzenia dla ciebie i dla kiciusiów. I nikt nie kupi twoich ciuchów, które wystawiłaś na sprzedaż. Wystaw karteczki samoprzylepne albo długopis. Albo kociusia. Do tego nie masz już żadnych butów, bo jest remont chodnika i wdepnęłaś w płynny gips. Także nic już nie masz. Poza nami. Wystaw ogłoszenie: „Okazyjnie sprzedam natręctwa w postaci Klary, Krakowianki owiniętej folią i niemowlaków”.
Wzięłam się na odwagę i zadzwoniłam do mojej byłej szefowej, ale nie mogła rozmawiać a potem już nie odebrała telefonu. Dlaczego zmywak ma być jedynym wyjściem? Czemu?
Bo nie ma dżemu.
Bo masz komornika na koncie i codziennie potrzebujesz pieniążki na zakupy.
WIEM! Nie trzeba mi przypominać.
Jest 5 rano, już nie śpisz, masz ciężką nerwicę, zamkną cię w psychiatry ku. Razem z nami. Ale będzie bal. Tam gwałcą i duszą poduszkami. A teraz wstań i przesuń paczkę papierosów na biurku z lewej strony na prawą, to może jednak coś ci się uda. Dobrze, grzeczna jesteś, posłuszna. W psychiatry ku będziesz wciąż leżała przypięta pasami do łóżka a potem dom starców i Wielka Nuda aż do śmierci. Ciumlala.
Ignoruję to. Akceptuję i ignoruję jednocześnie o ile to możliwe. Nie, nie, to chyba się wyklucza. Wariuję już. Muszę zdobyć jakieś pieniądze i iść po tabletki na nerwicę natręctw, bo naprawdę oszaleję.
Nie chcemy tej trucizny. Dzisiaj będzie wesoło, bo jesteśmy bardzo wyspane. Udało ci się wyrzucić nas na werandę, ale i tak nas słyszysz. Z łatwością przenikamy mury. Wyrwij murom zęby krat…la,la,la…
Muszę wszystko dokładnie przeliczyć: spadku dostanę dziesięć tysięcy, z tego 4500 na mieszkanie (wynajem, kaucja i prowizja), zostaje 4500, z tego tysiąc sześćset na dwa miesiące mieszkania, bo siostra dokłada siedemset, na media będzie od lokatora i zostaje 2900 na jakiś czas, by spokojnie szukać pracy nie na zmywaku. No i spłacić komornika, bo zostało ledwie 600 złotych. A jak przyjdzie zaliczka za nową książkę, to przelać właścicielom mieszkania dwa tysiące jako pierwszą ratę długu. A Provident olewam, nie znajdą mnie.
Nic się nie uda. Dziwkom orleańskim się nie udaje. Jeszcze wybrażałaś sobie ludzi płonących na stosach, więc zginiesz w pożarze albo się poparzysz.
To były wasze wizje, nie moje. Boże, mówię w liczbie mnogiej!
Boisz się też paraliżu, a nie masz polprilu na nadciśnienie, więc wiesz co cię czeka. Oglądałaś z przerażeniem film „Motyl i skafander”, prawda? Sylwia Plath miała racje, kiedy pisała, że sprawdza się to, czego najbardziej się boisz.
A ty skąd znasz Sylwię Plath?
Czytałam wszystko to, co ty czytałaś.
Co za nonsens! Przecież to są moje myśli tylko trochę pokręcone jak to natręctwa, nie ma żadnej Klary, żadnej Krakowianki, żadnych niemowlaków a węże są w terrariach. No dobra, zdarza się, że uciekają ale jest jedna szansa na milion, że przypełzną akurat do mnie. I już wiem skąd wzięła się Krakowianka. Dawno temu miałam straszny sen. Zajmowałam się wtedy tarotem i myślę, że był to sen ostrzegawczy o jakim pisał C.G.Jung. Śniło mi się, że śpię i nagle widze jak w kuchni zapala się światło a ma krześle siedzi wielka otyła kobieta w krakowskim stroju owinięta folią z czerwoną kokardą na szyi….
Nie jestem otyła, jestem grubo ubrana!
…i mówi, że na dole, na podwórku czekają dzieci i że ona będzie je wiązała sznurkiem. Było to 30 lat temu! I nagle do mnie wróciła. Tylko, że na jawie.
Ale skąd wzięła się Klara?
Cisza.
Kiepskie te porady na forum o natręctwach. Jak można to akceptować i jak można się od nich dystansować? Napiszę im, by zakopywali natrętne myśli w ziemi albo w bagnie albo wsadzali do grubego wora, zawiązywali i wrzucali w ogień. U mnie to na początku działało. Teraz nic nie działa.
Ciumlala!
Cholera, nie jestem gruba, ale muszę schudnąć, by być chuda tak jak lubię. Codziennie po kilka razy oglądam się w lustrze i się załamuję. Przymierzam różne ciuchy i sa za małe albo sterczy mi brzuch. Mam fałdy na biodrach i wokół brzucha, mam za grube uda i nalaną twarz. Mam rzadkie cienkie włosy i małe oczka. Mam za to ładną i gładką skórę bez cellulitu i rozstępów.
Znowu myślisz skokowo.
To od dzisiaj nie jem węglowodanów.
Masz przecież w garnku ziemniaki usmażone z kiełbasa i serem żółtym.
No to jeszcze je zjem. Dzisiaj. A jutro za ostatnie pieniądze kupie warzywa.
Nie lubisz warzyw. My też nie lubimy. Daj nam tłustego kurczaka, daj nam ciasto, daj nam pączka z lukrem!
Chyba sobie w łeb strzelę.
We łbie są robaki. Larwy. Nie słyszysz jak szepczą?
Znowu swędzi mnie cała skóra, to też nerwica, nienawidzę tego.
Drapu drap. Nie gaś papierosa w popielniczce, bo coś się sanie. Zgaś sobie na dłoni.
Wszystko to wypisałam sobie w swoich książkach. Bohaterka „Kobiety w wynajętych pokojach” namiętnie rozmawia ze swoim mózgiem, a bohaterka „Kasiki Mowki” jest nieudacznicą życiową, nie może znaleźć żadnej pracy, ma natręctwa i w końcu wariuje. Trzeba by napisać jakiś pogodny romans, ale nie umiem. Raz spróbowałam z koleżanką i nam nie wyszło, to znaczy wyszedł: gniot. Powinnam napisać powieść, w której bohaterka ma wspaniałą pracę, poznaje cudownego faceta, mieszkają razem, ona pisze bestsellery i jest szczęśliwą panią domu. Niestety, nie wiem dlaczego lubię pisać ponure książki.
Co krok to mrok.
Może mam chory umysł.
To larwy piszą a nie ty.
A wy?
My ci dyktujemy. Lubimy wszystko, co ponure, zgniłe, robaczywe i brudne. Lubimy się drapać do krwi. Lubimy mówić kurwa i chuj. I w pytę. Rach, ciach.
Dobra, przeglądam ogłoszenia. W sklepie nie mogę pracować, bo jak ktoś poprosi o chleb, ser, dżem i masło i jeszcze na przykład kawę to nie będę wiedziała, ile ma zapłacić. Chociaż są kasy fiskalne, o właśnie zapomniałam o nich. Ale zanim znajdę te produkty na kasie to się klient wycofa z zakupu i mnie wyrzucą. Poza tym mój kręgosłup nie wytrzyma stania przez osiem czy dziesięć godzin. Do ochrony nie pójdę, bo to głównie praca w nocy, łażenie po dworcu albo jakichś halach czy hipermarketach. Na zmywaku nie wytrzymam. Zostaje zatem opieka nad jakąś starszą osobą byleby sprawną jak pani Wanda, którą się kiedyś zajmowałam. Mile wspominam te pracę. Niestety wolała opiekunkę na całą dobę. Dałam też ogłoszenie, ze prowadzę warsztaty pisania w domu i że napiszę za kogoś bloga prywatnego lub firmowego. Latem pewien pan Waldemar znalazł moje ogłoszenie i zatrudnił mnie do nagrywania wspomnień jego potwornie nudnego ojca. Płacił czterysta tygodniowo, niestety po trzech tygodniach zniknął i więcej się nie odezwał. Może przeczytał te nudne wypociny, które spisałam i zrozumiał, że żadnej książki z tego nie będzie.
Już wieczór, zabieraj się za gotowanie bo wszyscy jesteśmy głodni. Idź do sąsiada, który cię nienawidzi i który cię obmacywał, niech ci da jakieś kanapki czy coś.
Coś kiepsko jest. Musze policzyć plusy: jestem zdrowa…
Masz nadciśnienie.
…jestem w miarę zdrowa, jestem ładna i…i….no właśnie. No jeszcze napisałam pięć książek, ale mam wrażenie, ze te pierwsze były o wiele lepsze niż te następne. I nie umiem się z nich utrzymać.
Co krok to mrok.
Prowadzę dość monotonne życie, co mi właściwie odpowiada, no może na pozór monotonne, bo to co dzieje się w mojej głowie przechodzi wszelkie pojęcie. Od siedmiu miesięcy nie pracuję, żyję z części spadku po tacie. Prawie nie opuszczam Salwatora, wychodzę tylko do Almy i do „Zielono Mi”. A poza tym oglądam filmy w telewizji, codziennie te same bo mam stary dekoder i mogę oglądać tylko jeden kanał, na którym są same powtórki. Byłam po nowy dekoder, ale w systemie mają, że już…odebrałam. Trudno zatem. Oglądam więc po kilka razy ten sam film. No i piszę nową książkę. Nie czekają mnie żadne nowe zakupy, żadnych ciuchów, żadnych kosmetyków, żadnych podróży, chyba że stanie się cud i znajdę porządną pracę. Odpowiadam już na wszelkie możliwe ogłoszenia poza zmywakiem. Oczywiście tam, gdzie uważam, że sobie poradzę lub jest szkolenie.
Nigdzie sobie nie poradzisz, bo masz dwie lewe ręce i zlasowany mózg, chorutki mózg. Książki też nie wydasz, bo się wypaliłaś.
No a teraz muszę szukać mieszkania, na razie skupiam się na Salwatorze, żeby jednak nie opuszczać tej dzielnicy. Wszędzie prawie mieszkałam po trzy lata i nawet lubię zmieniać mieszkania.
Lepiej pożegnaj się z kiciusiami,
Dlaczego?
Bo nawet jak znajdziesz mieszkanie, to cię wyrzucą z ich powodu.
Znajdę mieszkanie przyjazne zwierzakom.
Ale nie wyjącym zwierzakom!
No i po co rozmawiam z TYM CZYMŚ?
My nie jesteśmy TO COŚ. Mieszkamy u ciebie i w twojej głowie. Twoje zwoje są przestrzenne i wygodne. Larwy ustąpiły nam miejsca. Ale jak wiesz moja droga przestałaś obsesyjnie liczyć. Coś się odczepiło, coś się przyczepiło. Rach ciach!
Muszę znaleźć prace na przynajmniej dziesięć lat. Jak nie wypali z dziennikarstwem to się chyba zastrzelę, bo nic nie mogę dla siebie znaleźć. No i nie mam dyplomu ani żadnego kursu.
Zrób kurs kierowcy autobusu.
Nie mam prawa jazdy.
To będziesz jeździła bez wzdłuż i wszerz.
A za dziesięć lat albo dom starców albo mieszkanie z Zetem. Sama nie wiem, co lepsze. Lubię Zeta, ale jest strasznym cholerykiem. Dom starców może być, tylko muszę mieć telewizor w pokoju.
Czemu taka cisza?
Bo wszystkie rybki śpią w jeziorze.
To dobranoc.
I rach ciach.
XXX
Nie mogę pracować jako niania. Byłam na kilku rozmowach i ani jedna mamusia mnie nie przyjęła.
Za stara jesteś.
No właśnie. Mówiły, że wolą młodsze opiekunki, choć dlaczego to nie wiem. Jedna mamuśka powiedziała, że panie w moim wieku tylko siedzą na kanapie i piją kawkę. Inna, że skoro jestem pisarką to sobie jaja robię i na pewno szukam tematu do nowej książki bo według niej pisarze siedzą na workach z pieniędzmi.
No ty w kółko leżysz w łóżku i pijesz colkę. Trzeba było jej to powiedzieć albo od razu się położyć na tej kanapie w jej salonie.
Sprzedałam pralkę, rower i telewizor. Mam drugi telewizor a pralka i rower nie są mi na razie potrzebne.
Sprzedaj kociusie!
Teraz czekam na sąsiadkę Joasię, by zrobiła zdjęcia moich ciuchów, których mam stanowczo za dużo i które chce sprzedać na Allegro.
Czekasz na te starą pizdę?
Na Joasię!
A facet, który chciał mnie zatrudnić w ochronie powiedział, że mam ubogie CV. Zrezygnowałam, bo praca była na noce.
– Jesteś uboga i będziesz uboga, taki twój los, nie masz żadnych perspektyw. To mówię ja, Klara. Reszta bawi się w chowanego.
Nie, to nie są moje myśli, to jakiś absurd.
Nie twoje, nasze.
Wrzucę je do głębokiej, rwącej rzeki, już sobie to wyobrażam.
Wróciłyśmy!
Boże, nic nie działa na te koszmarne myśli.
To ja Klara i Krakowianka, niemowlaki czyli myśli śpią na werandzie. Nie myl nas, nie lubimy tego. Jesteśmy wyjątkowo próżne.
To wszystko przez te książki, mam zbyt bujną wyobraźnię.
Co robicie w mojej głowie?
Mieszkamy, choć fizycznie jesteśmy na werandzie, która jest potwornie zagracona przez ciebie. Ale jest tam więcej miejsca niż w mózgu z larwami. Wieczorem przyjdą nieżywe dzieci, bo też się ich boisz. Na razie chodzi lisek koło płotka i zabije kogo spotka.
Napisze kilka różnych CV w zależności od tego, gdzie będę je wysyłała. Na stanowisko „Szklankowa” niestety nie mam zielonego pojęcia, co napisać podobnie jak na stanowisko „przygotowująca kanapki”. Coś jest nie tak z moim prawdziwym Curriculum Vitae, poza tym, że jest „ubogie”. Boją się dziennikarek i pisarek? Dlaczego mamuśki uważały, ze sobie żarty robię i zarabiam mnóstwo kasy? No i zapewne wszyscy z tych biur, sklepów, barów i agencji opiekunek uważają, że artyści to świry i oszołomy. Stworze różne CV i postaram się jeszcze zapamiętać te wszystkie moje zawody i doświadczenia.
Och, czemu nie zostałam hydraulikiem? Spawaczem? Kierowcą autobusu? Pisanie to mrzonki, fanaberia i marzenie. No i pasja, wielka, ogromna, ale niestety żyjemy w Polsce. I z tej pasji to wystarczy na worek na śmieci, papier toaletowy i bryndzę. Ten ostatni produkt w połowie dla nas, jeśli mamy kota.
Szukam, przeglądam ogłoszenia, dominują ulotki wszelakie (roznoszenie), telemarketing ,praca na zmywaku i sprzątanie. Waham się i szukam dalej. Cóż, myślałam, że z moim doświadczeniem w prasie bez trudu znajdę pracę w innej gazecie bądź na portalu. Naiwność nie zna granic. I, oczywiście, zaraz biorę się za napisaniu kilku różnych CV.To zaczyna być schizofreniczno – surrealistyczne , jak niemiły sen..Nie wiem , co lepsze: zmywak czy sprzątanie? Najwięcej prac jest dla studentek bądź emerytek. I chyba mamy ogromną ilość pizzerii, bo te ogłaszają się niemal wszędzie, ale nie posiadam prawa jazdy. Kwiaciarnia? Fajna sprawa, tylko trzeba być florystką. Potrafię układać piękne bukiety, ale nie znam nazw kwiatów. Ok, szukam dalej.
Pisarz poszukuje asystentki, ale studentki. No to odpada. Konserwatorem kotłowni też raczej nie zostanę. Czuję się trochę jak małe dziecko, które odpowiada na pytanie: kim chcesz zostać, jak dorośniesz?
Na razie nauczyłam się, by ukrywać swoje umiejętności, wysyłać maile z innej poczty, gdzie nie ma linków do moich stron i kłamać na potęgę. Kocham ten kraj!
Autorka setek artykułów i pięciu książek szuka prasy, przepraszam pracy. Zmywak? OK, ale ile mi dadzą. Tysiąc złotych? To dużo, ale nie w przypadku, gdy za mieszkanie trzeba zapłacić więcej.
I tak wylądujesz w jakimś pokoiku przy rodzinie albo w ośrodku. W obu przypadkach bez kiciusiów. Nawet larwy o tym szepczą.
Byłam w sklepie, otwierają o 5 rano, ale nic nie mieli na moją „kieszeń”, tzw. zapiekanki chyba otwierają dopiero o 9. 5 zł za jedną, a w sumie za 5 zł można warzyw nakupić? Nigdy nie musiałam liczyć, ale stało się. Normalne. Nie jestem Charles Bukowski, nie mam takiego nosa, ale bezdomną pisarką pewno będę . Z nosem. Moim. Nie Bukowskiego. Bo ten jego nos był jakiś pełen krostów, wielki i okropny, pryszcze te nos kochały niemal jak zbliżenie i w sumie tak było miłość odwzajemniona, choć niechciana. Za to znanym pisarzem jest, jak to się mówi.
A ciebie nikt nie zna. Wszyscy czytelnicy już o tobie zapomnieli. Wszystkie stare pizdy i małe chujki już nie wiedzą kim jest Katarzyna t. Nowak, ha! Za to wiedzą, że masz coraz brzydszy pyszczek, kochaniutka. Zmarch wprawdzie nie ma, ale ta obwisła skóra na twarzy, brr…
Dziś odpisałam na kilka w miarę ciekawych ogłoszeń z działu marketingu. Nawet nie wiem, co oznacza słowo „marketing”. Wpisałam w CV, że pracowałam jako menadżerka. Niestety marketing kojarzy mi się wyłącznie z call center no ale zapewniali, że to z tym nie ma nic wspólnego. Pewnie tyle warte ich zapewnienia, co moje CV. Znalazłam na przykład coś takiego: „Praca zależna od zaangażowania ! Super efekty bez nakładów”. Niespecjalnie mi zależy na tym, by się wcale nie angażować, no ale brzmi ciekawie, na bank jakaś ściema. Wydrukowałam sobie także wniosek o dotacje dla kobiet z Unii, które chcą założyć działalność gospodarczą. Mogłabym stworzyć portal pisarski, gdzie różni amatorscy pisarze zamieszczaliby swoje opowiadania.
Miałabyś co zżynać, zdziro!
Nie lubię opowiadań, piszę wyłącznie powieści.
Dość nudne i co krok to mrok.
Wcale nie. Czemu?
Bo nie ma dżemu, hi,hi.. Jedna twoja bohaterka ma natręctwa, druga jest nieudacznicą życiową. Sama sobie wypisałaś swój los.
Wiem,. Nie trzeba mi w kółko przypominać.
Ciii…! larwy szepczą coś ważnego.
Niby co?
Nie wiemy, to jakiś dziwny język, elficki.
Przecież to larwy a nie elfy.
Może to elfy udające larwy. Chciałabyś , co? Ale cię w konia zrobiłam. Ty-zy-ny już miałaś nadzieję, co? Ty-zy-ny- nadzieja matką takich głupich dziwek jak ty. Ty-zy-ny Kasia Nowak jest dziwką, dziwką, dziwką! Powieści napisały larwy tym swoim mrocznym szeptem o świcie, a nie ty. Boisz się świtu, co? Ludzie umierają o tej porze i wszystko jest niewyraźne no i my się budzimy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)