czwartek, 14 stycznia 2016

Życie z lokatorem

Najpierw byłą Karolina, młoda dziewoja, która pracowała jako pomoc kuchenna w restauracji. Wynurzała się z pokoju około dziewiątej rano i szła do łazienki, gdzie przez godzinę robiłą sobie makijaż moimi przyborami, cieniami i moją maskarą. Wszystko zostawiała odkręcone.Starannie się ubierałą w mini i wychodziłą do pracy. Tłumaczyłą, że w oko wpadł jej kucharz. Wracała około czwartej i kłądłą się spac z brudnymi talerzami w łózku, wrzeszczała, że wołam koty i nie pozwalam jej spać. Wychodziłą tylko po to, by palić papierosy w moim pokoju. Prawie się nie odzywała. Wkrótce sie rozstalyśmy.
Potem - przez 2 lata - był Kuba, student filozofii. Zył w swoim pokoju z opakowaniami po pizzy i junk food, ktore zamawiał przez internet. Trzymał też brudne talerze, opakowania po gigant pizzy sięgały sufitu. W sierpniu wlazł do mieszkania szczur. Wielki. Kuba prawie w ogóle się nie odzywal. Mowił tylko tak lub nie. Co gorsza całe noce miał biegunkę i chodził co pół godziny do łązienki a ja nie mogłam spać do rana.Kiedy mu napisałam kartkę, żeby poszedł do apteki lub do lekarza, bo całą noic chodzi do łazienki oznajmil, że był...tylko raz. Poza tym jego fotel od komputera strasznie trzeszczał. A miał w zwyczaju chodzić spać o piątej rano. Nie wiem jak ja z nim wytrzymaąm. Wkrótce biorę nowego lokatora, bo w sumie lubię z kimś mieszkać, ale chyba wybiorę geja. Wszystkich, których znam wyjątkowo lubię.

Facebook

Rozmowy na Facebook’u bywają niezwykle inspirujące . Na przykład taka:
G: Kasia, bede jutro ok?
Katarzyna Nowak: tylko powiedz o której bo do 14 na Miodowej siedzi facet a chcę tam mieszkanie obejrzeć. oglądałam dziś Rzeź i Dziennik zakrapiany rumem…nihilistyczny dzień, pada deszcz, kurde
G: wczesnym wieczorem. idę na obiad do koleżanki, potem wpadnę. tak wczesnym wieczorem
Katarzyna Nowak: wiem ze wczesnym wieczorem,
już wiem że wczesnym wieczorem;-)Katarzyna Nowak : to bądź wczesnym wieczorem G: to będę wczesnym wieczorem:) wieczór z polańskim robimy?
Katarzyna Nowak: możemy zrobić wieczór z Polańskim wczesnym wieczorem
Katarzyna Nowak: uśmiejesz się wczesnym wieczorem
G: ok, zatem: wczesny wieczór w czasie którego robimy wieczór z polańskim, ok?
G: uśmiać się lubię zawsze, jak wiesz. także wczesnym wieczorem
Katarzyna Nowak: wiem. ale wczesnym wieczorem jest to śmiech szczególny . zatem do śmiejącego się wczesnego wieczoru
G: zatem do śmiejącego się jutrzejszego wczesnego wieczoru:)
G: jutro wieczorem się uśmiejemy. wczesnym wieczorem:)
Katarzyna Nowak: już za kilkanaście godzin wczesnym wieczorem na Kazku
G: jeszcze tylko jedno. a kiedy skończymy??
Katarzyna Nowak: wczesnym…
G: ok. wczesnym kiedy nam się zechce, co?
Katarzyna Nowak: tak
G: coś tak wcześnie z tym tak wyskoczyła?
Katarzyna Nowak: ale czipsy kup bo ja mam tylko produkty dukana nawet wczesnym wieczorem. cukru troszkę weź…
G: plecak wezmę przed wyjściem, czyli wcześniej:)
Katarzyna Nowak: wcześnie? no może i wcześnie wyskoczyłam.
Katarzyna Nowak: no to z plecakiem rusz w drogę jutro wczesnym wieczorem…
I KOLEJNA :
Oto, co przydarzyło się mojej koleżance:
” właśnie wróciłam z jednego urzędu. odwaliłam numer taki, że jeszcze mi się chce śmiać. najpierw rozsiadłam się na przeciw urzędniczki i krzesło się rozwaliło, wywaliłam się jak ta lala, potłukłam sobie plecy o kant biurka i rozłożyłam się jak długa na podłodze. pani urzędniczka to była uczuciowa i współczująca kobieta, wyleciała zza biurka z krzykiem: „ja pierdolę! ja pierdolę! nic się pani nie stało?” pozbierałam się i załatwiłam co miałam załatwić, po czym wyszłam. za chwilę wracam, bo zapomniałam torebki. „Gdzie moja torebka? zostawiłam ją tu? o matko, nie ma jej, a ja tam miałam wszystkie dokumenty, gdzie moja torebka?!” – krzyczę przerażona. a pani urzędniczka: „A co pani ma na ramieniu?” patrzę a tu torebkę mam pod pachą jakby nigdy nic….”
T : Podoba mi się to „Ja pierdolę” urzędniczki. A niby to nieludzkie stworzenia są… :) Co do incydentu z torebką… Kiedyś wysiadłem z żoną z pociągu. Pociąg ruszył, po czym żona spojrzała na mnie strwożona i rzuciła: „Jezu, torebkę zostawiłam!”. Odwróciła się błyskawicznie do ruszającego pociągu i do widocznego w otwartych drzwiach konduktora zawołała: „Może pan zatrzymać?! Torebkę zostawiłam!…” Pociąg stanął, po czym moja żona spojrzała po sobie i z uśmiechem Bridget Jones rzekła: „A nie – mam, mam!”. Gdybyście widzieli minę konduktora… Zresztą moja nie była jakoś dużo inna. Czmychałem stamtąd zajęczo. ;)
  • E:  Jak się spotkałam po raz pierwszy z naszą Lucy Lucyna Olejniczakw kawiarni na ciasteczku, potem wsiadłam do tramwaju, mocno spóźniona, że nie zdążę odebrać dziecka ze szkoły. Szukałam biletu i odkryłam, że nie mam portfela. Wywaliłam wszystko z torebki w tramwaju, portfela niet. Wysiadłam i przebiegłam cały przystanek do kawiarni, wryłam się przed kolejkę i pytam pani czy jak sprzątała po nas to znalazła portfel. Oczywiście nie. Usiadłam zrozpaczona na tym samym miejscu co przedtem z Lucy, otworzyłam torebkę, a tam… na samym wierzchu leżał portfel i śmiał się ze mnie (no to ostatnie to ubarwiłam ;-)Głupio mi było jak pani zapytała widząc moją minę jak zaglądam do torebki: i co? znalazł się?
    15 minut(y) temu · Nie lubię · 2
  • Katarzyna Nowak: na rowerze pojechałam do kryspinowa. Wróciłam. Okazało się, że zpomniałam torby ze wszystki. No to wracam. Rower sie zepsuł w połowie drogi, ale mam szczęście: widze obok mechaników. Zostawiam im rower i do autobusu. Niestety, nie w te strone. Do tego miałam biała bluzke, a na niej odbite plamy ze smoły. Wysiadam. ide. Trafiam. Torba lezy dokładnie tam, gdzie ja zostawiłam. Ze wszystkim w środku.
    10 minut(y) temu · Lubię to!
  • Katarzyna NowakO powrocie nawet na wspomne;-)
  • Katarzyna Nowak: sory za literówki, ale szybko pisałam;-)
  • E: A ja zatargałam na pocztę 7,5 kilogramową paczkę, pobrałam numerek, usiadłam i spokojnie sobie czekam – aż odruchowo „macnęłam się” po kieszeni, a tam… pusto, portfela nia ma, mówiąc po bułgarsku. Na szczęście jedna pani obiecała zaopiekować się moją paczką, a ja pognałam do domu po portfel (mieszkam 2 kroki od poczty). Portfel był w domu, pani paczki dopilnowała i jeszcze zdążyłam w kolejce (była długa, bo to działo się przed świętami).
    Lubię to!M:

  • Katarzyna Nowak:  jestem na mazurach. wies. do miasta 30 minut autem. mnie zabrakło leku, a siostrze tez leku. w mieście nikt nam nie chce dac, patrza jak na debilki, w końcu jedna się zgadza. ma kamienna mine. wypisuje. oddychamy z ulga. byłysmy z synkiem siostry. lekarka miło pyta: a synek cos potrzebuje? My: on? super zdrowy. i wtedy mega rzyg. I kolejny i kolejny bo mały zjadł batona w samochodzie. Pani z kamienna mina. My sie pytamy, gdzie ma reczniki papierowe, ścieramy podłoge, wyprowadzamy siebie i małego, pani miło pyta: czy na pewno nic nam nie potrzeba WIĘCEJ?;-)
    I KOLEJNA O DŁUGIM WEEKENDZIE:
    Zapasów nie robię, w końcu to nie wojna. Potem okazuje się się, że wszystko w okolicy zamknięte, hula zimny wiatr, a ja nie mam papieru toaletowego, w lodówce są dwa pomidory (przynajmniej tyle),

Pięćdziesiątka

Mam alergie, „na otoczenie”, według farmaceutki, jak to po czterdziestce, wszyscy po czterdziestce dostają nagle alergii. Stres, wszystko powoduje stres. Zwłaszcza alergie. Jestem też chora wewnątrz, w głowie, w sercu. Wysypki i swędzące plamy to objawy, alarm chorej duszy.
Odkurzacze przemysłowe, zamiatarki, myjki wysokociśnieniowe, parownice
czysto.net
Suche i efektywne czyszczenie bez uszkadzania powierzchni
www.icetech.dk
Zadbamy o Twój samochód. Ekskluzywna pielęgnacja,czyszczenie
www.metamorphosis.net.pl
Profesjonalna Wydajna Chemia Koncentraty Myjące dla Firm
Nowoczesny design.Wysoka jakość, Kamienie z całego świata 0693730020
Suche i efektywne czyszczenie bez uszkadzania powierzchni
JEZU……………………………….!
Leżę w łóżku i jestem wściekła, bo powinnam teraz biegać, ćwiczyć pilates, skłony, przysiady, taka szybka rozgrzewka, potem pielęgnacja ciała, prysznic, balsam ujędrniający, maseczka na twarz, na włosy, spacer po bulwarach nad rzeką, kawa w kawiarni ze znajomymi lub z gazetą.
Obiad: delikatny, extra light, jakieś ohydne warzywa na półsurowo, bez dodatku soli i cukru, gotowane na parze.
Potem odkurzanie, wsysanie roztoczy w rurę, usuwanie kurzu z mebli, telewizora i wielu innych przedmiotów ściereczką z mikrofibry. Mycie drewnianej podłogi mopem. Takim specjalnym, obrotowym, tani nie był, ale wszędzie dotrze, w najciemniejszy zakamarek, w najskrytszy kąt i wyczyści, zdeletuje brud. Żadnych syfów i „kotów” pod szafą, pod łóżkiem, między płytami. Czystość.
Teraz kawa i komputer. Meile, całe mnóstwo meili, pisanie długich wyczerpujących listów, ze szczególną starannością epistolografa. Nie jakieś tam „co robisz?” i wyślij. Trzeba podtrzymywać znajomości, nikogo nie lekceważyć. Przeczytać wiadomości na portalach, te polityczne i te kulturalne i jeszcze obyczajowe: o modzie, o nowych słowach, o tym co na topie. Trzeba być na topie.
No to mamy piątą po południu. Teleekspres. Sprawdzanie programu telewizyjnego: czy jest wieczorem jakiś film godny uwagi? Jest. O 21. No to teraz w odwiedziny do koleżanki, pogadać, wymienić się plotami i książkami. Dom, film, książka przed snem. Zapomniałam o pracy, więc dodajmy dwie, trzy godziny pisania, zapisywania cudzych słów. Taka życiowa książka. Po co wymyślać historie, dialogi, cokolwiek? Rzeczywistość jest ciekawsza.
I dopiero teraz spać, z ukochanym mężczyzną, oczywiście.
Ale nie. Wszystko wygląda zupełnie inaczej, tamto tylko tkwi w mojej wyobraźni i wkurwia i dołuje. Bo mogłabym, ale….No właśnie, ALE.
Całe dnie spędzam w domu i w okolicach: sklep spożywczy, warzywniak, szmateks, sklep z olejkami eterycznymi, apteka.
Najważniejsza jest apteka; właściwie powinnam umieścić ją na pierwszym miejscu, bo najwięcej jem tabletek. Kiedyś nie mogłam bez nich zasnąć a teraz jestem od nich uzależniona. Lekarz na jedne tabletki przepisuje inne, żeby łatwiej było mi wyjść z nałogu. Może za kilka lat, jak się postaram – obniżając dawkę o pół tabletki dziennie – odstawię te pierwsze, od których mnie uzależnił i zostaną te drugie, tak na wszelki wypadek, jakbym się zdenerwowała, że nie mam tamtych.
Sklep spożywczy powinien być na końcu, bo zw. żywności raczej nie jadam. Chyba że płatki zbożowe z jogurtem i owocami, przedtem połykając tabletkę na odchudzanie. Dzięki temu nie jestem głodna aż do następnego dnia. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz gotowałam cokolwiek poza wodą na kawę.
Kilka kaw i papierosy, koniecznie w miękkim opakowaniu, tylko Marlboro. Czerwone. Nie light. Light to ściema wciskana przez producentów papierosów dla naiwniaków, którzy wierzą, że palą ale w sumie nie palą, bo to tylko light, cud że dym toto wydziela. Kiedyś spróbowałam. Zaciągałam się tak, że policzki prawie mi się zassały. Po trzeciej paczce poczułam, że cos wypaliłam. Albo mentolowe! Palenie gumy do żucia. No ale dzięki papierosom dla naiwniaków producenci mają spokojny sen, bez tabletek. Swoją drogą koncerny farmaceutyczne też mogą spać spokojnie. Najbardziej popularne tabletki na uspokojenie są prodepresyjne, więc ta sama firma produkuje leki antydepresyjne, a ja biorę jedne i drugie, tylko o różnych porach. No i te antydepresyjne wywołują zanik libido, wiec jakas viagra dla kobiet jeszcze. Tej samej firmy oczywiście.
Odbiegłam od tematu. Pewnie przez to leżenie w wyrze. Zwykle mnie to dołuje, więc pewnie zaraz wezmę coś na uspokojenie.
Ale o czym to ja…? Aha, o sklepach.
Spożywczy zdecydowanie na końcu, bo zestaw jest zawsze taki sam: woda mineralna naturalnie gazowana (wszystkie inne mam w kranie), serek biały w kulkach, jogurt, płatki zbożowe z suszonymi owocami, kawa i papierosy. Jak dorzucam do koszyka pastę do zębów, to ekspedientka pyta, czy coś się stało. Gdybym nagle kupiła kilogram wiejskiej, pewnie wezwaliby pogotowie. W warzywniaku ten sam skład: mandarynki, banany cytryny i borówki, jeśli to sezon. W kolejnym sklepie po drugiej stronie ulicy olejki eukaliptusowy, miętowy i z zielonej herbaty, które dodaję do wody w wiaderku od mopa. Po tej samej stronie ulicy jest apteka i zawsze mam dylemat, od której strony zacząć: najwygodniej od tej z apteką, przejść przez jezdnię i siatkę z zakupami zostawić w szmateksie za ladą, żeby wygodnie grzebać w stercie ciuchów. Angielski sort, nie ma szans by wyjść z pustymi rękami. No i teraz z siatami już 10 metrów do domu. Wygodna, prosta, nudna jak jasna cholera trasa! I tak kurwa codziennie. Kiedy próbuję skręcić i iść dalej, zaraz mi się włącza: „apoco” i rezygnuję. Angielski sort rozpycha się w szafach, bo przecież nie będę się stroiła na zakupy. W domu TV, książka, Internet i sen. Koniec. Też ta sama trasa, tylko w innej kolejności: Internet, TV, książka, sen. Czasem sen wskakuje na II miejsce. Wtedy nocą dłużej czytam. Najgorszy jest Internet, bo tam jest mnóstwo sklepów z ciuchami, zwłaszcza zagranicznych. W końcu dzisiaj taniej wychodzi kupować za dolary.
Nie dzwonię, nie mam do kogo i nie lubię rozmawiać przez telefon. Stacjonarny i tak wyłączam, bo mi dali skurwysyny z TELEKOMUNIKACJI numer sklepu wędkarskiego. Aż dotąd nie wiedziałam, że w Krakowie mieszka tylu rybaków.
I to ma być życie?
Widocznie tak, chaos lepszy niż rutyna ale co kiedy chaos staje się rutyną?

Gregory Colbert

Zdjęcia i film „Ashes and Snow” Gregory Colbert’a, fotografa i filmowego dokumentalisty. Ten słynny film – i wystawę – tworzył przez dziesięć lat, podróżując po Egipcie, Indiach, Birmie, Sri Lance, Namba, Kenii, Antarktyce czy Bomeo. Wystawa „Ashes and Snow” została otwarta w Wenecji w 2002 roku, obejrzało ją już ponad 10 milionów osób. Jest to tak zwana wystawa wędrująca, która przemieszcza się dzięki specjalnie zaprojektowanemu muzeum nomadycznemu (sama wystawa zajmuje bowiem 4 tys. m. kw.) o wielkości ponad pięciu tysięcy metrów kwadratowych. Dach i kolumny budynku zrobiono z papierowych tub, ściany ze stalowych kontenerów, a ponad dziewięciometrową kurtynę z miliona sprasowanych torebek po herbacie. Jest to ponad 60 zdjęć dużego formatu, dwa 9-minutowe filmy, nawiązujące formą do haiku, fikcja literacka składająca się z 365 listów z podróży oraz pełnometrażowy film. Uwielbiam zarówno film jak i zdjęcia. Przez jakiś czas film był dostępny na stronie jego twórcy, niestety został usunięty.
„Popiół i śnieg w wirtualnym świecie
Projekt, jak przystało na XXI wiek, jest prezentowany w Internecie, gdzie znaleźć można wiele prac związanych z „Ashes and Snow”. Czytelnicy chcący zwiedzić stronę mają do wyboru podstawową oraz bardziej reprezentatywną wersję multimedialną. Po przejściu do wersji mającej wywołać większe wrażenie, oczom widzów ukazuje się jeden z dwóch krótkich fragmentów filmu. Multimedialna prezentacja dostępna online jest niezwykle spójnym fragmentem tego wielkiego przedsięwzięcia i, jak można się domyślić, jest tak samo nietuzinkowa jak inne części projektu. Strona została podzielona na pięć głównych działów. Przechodząc między nimi ukazują się nam poetyckie fragmenty tekstu wspomnianej wcześniej książki.
Dla większości internautów zapewne najciekawszy będzie dział „Explore”. Prezentowane są w nim fotografie i nie tylko, całość na tle pięknej, spokojnej muzyki. Sposób nawigacji w dziale „Explore” jest niezwykły, gdyż poruszając wskaźnikiem myszki po obrazie ujawniamy kolejne fotografie, z których możemy wybrać następną do zaprezentowania. Zatrzymując się na jednej z nich sprawimy, że stanie się ona stopniowo coraz wyraźniejsza, natomiast po usunięciu wskaźnika myszki z miniaturki, rozpływa się ona w powietrzu. W ten sposób interaktywnie możemy tworzyć ścieżkę, którą odkrywać będziemy poszczególne prace. Ten szczególny rodzaj prezentacji sprawia niejako, iż możemy znów przez chwilę stać się dzieckiem cieszącym się z odkrywania świata, ukazywanego poprzez obiektyw Gregory Colberta. W części o nazwie „Vision” odnaleźć można informacje mówiące po krótce o poszczególnych elementach projektu. Do przejrzenia są również fragmenty filmu i książki.
Pod zakładką „Exhibition” możemy znaleźć dokumenty pokazujące między innymi proces montażu nomadycznego muzeum na nabrzeżu portowym. Zaś w dziale „Codex” odnajdziemy prezentacje pierwszego z albumów fotograficznych. Album prezentowany jest jako wirtualna książka, której strony można po kolei przekładać. Wszystkie albumy są udostępnione do wglądu na osobnej stronie Ashes and Snow Codex.
Dla chętnych do zakupu prac, albumów czy płyt został stworzony dział o nazwie „Bookstore”. Te niezwykłe wydawnictwa, oprawione są czerpanym w Nepalu papierem, laminowanym woskiem pszczelim. Co ciekawe również płyty DVD i CD są w ten sam sposób oprawione. Jak zauważają sami twórcy nośnikom optycznym nie najlepiej służy przechowywanie w wosku dlatego też zalecają przecieranie płyt przed odtwarzaniem. ”
(autor : Krystian Szczęśniak)